-To nie ma sensu-zaczyna Stefan całując ją w czoło.-Ta cała złość...
-Nie dbam o to-Elena wstała widząc Kola przed oknem.Zarzuciła katanę i wyszła.-Emocje są do kitu.
Elena wyszła z domu zatrzaskując drzwi,posłała Kolowi promienny uśmiech.Oboje na przywitanie przytulili się jak przyjaciele,a przecież zaledwie wczoraj ten pociągający wampir zabił jej brata.
-Witaj kochanie-szepnął Elenie do ucha całując ją.Objął ramieniem dziewczynę i objęci zniknęli w świetle wschodzącego słońca.
***
-Co?To nie możliwe Damon!-Caroline krzyczy machając rękami dookoła.Łapie się za głowę i uspakaja.-Dopiero co straciła brata.I proszę nie mów mi,że stała się drugą Katherine.
-Ale to prawda,klątwa sobowtórów-stwierdza Damon zabawnie unosząc brwi.-Nic na to nie poradzisz.
-To nie jest zabawne Damon!
-Owszem jest.
Caroline chwyta poduszkę z sofy i rzuca prosto w Damona,ten z uśmiechem przejmuje ją i odrzuca.Zaczęli sobie ją podawać obmyślając plan jak można uratować Elenę od beztroskiego życia wampira z wyłączonymi emocjami i żądzą krwi.
***
-A to zabawne-Rebekah podchodzi do stolika z alkoholem i nalewa whisky.-Ty,a właściwie WY myślicie,że pojadę z wami do głupiego Nowego Orleanu-uśmiecha się z ironią popijając trunek.
-Nie masz wyboru-stwierdza Klaus.-Nie masz od kiedy jesteś "normalsem" Bekah ...
-Owszem mam-protestuje blondynka.
-Może-zaczyna Elijah.
-Nie,nie ma "może".Jedziesz czy nie?
-Nie-odpowiada wampirzyca.
***
Bonnie wraz z Jeremym wchodzą do podmokłych lochów Lockwoodów.Jeremy obejmuje Bonnie ramieniem rozglądając się na boki.Oboje szybko spojrzeli się za siebie słysząc chrapliwy śmiech.
-Co to?-pyta młody Gilbert.
-Silas-odpowiada Bonnie.
-Lek przepadł-zaczyna 2000 letni wampir.-Bez zużytego leku nie ma wzniesienia zasłony i duchy nie mogą tu zostać.Na zawsze...Chyba,że ktoś się poświęcił...
-O co mu chodzi Bon?-pyta ją Jeremy.
-Poświęciłam swoje życie byś mógł się odrodzić.Ja umarłam Jer,za ciebie-odpowiada wiedźma.-Lecz za tym pociągnęły się konsekwencje.
-Jakie konsekwencje?
-Właśnie wiedźmo-dodaje Silas.-Może powiesz mu co uczyniłaś przywracając go do życia?
-Wraz z twoimi narodzinami,duchy,które zmarły...One też powróciły.
-Chcesz powiedzieć,że...
-...one już nie znikną-uśmiecha się Bonnie,kładzie rękę na jego policzku i lekko całuje jego usta.
Przy Silasie staje Kol wraz z Eleną.Elena posyła w kierunku Bonnie i brata złośliwy uśmiech.
-Jer-zaczyna wampirzyca.-Wróciłeś,szkoda,że tak późno.
***
Caroline po długim czasie rzucania z Damonem poduszką siada na sofie bezradnie.Opiera łokcie o kolana,a potem uświadamiając sobie przykrą prawdę podchodzi do pijanego Damona z rozpiętą koszulą.
-O mój Boże...-zaczyna blondynka.-Trzeba będzie ją...
-...torturować-kończy Damon.
Caroline spogląda za Damona i się zaczyna śmiać donośnie widząc za nim podpartą pod boki Lexi.Bierze pijącego właśnie alkohol z butelki Damona i obraca do Lexi.
-Co tam zabijaku?-pyta Lexi z uśmiechem.
Damon z szeroko otwartymi oczami upuszcza butelkę bourbona,która się rozbija.
-Lexi wróciła...Bożeńciu...-wzdycha Damon,a Lexi uśmiecha się uroczo.
***
-Elena!Nie jesteś sobą-Jeremy chce podejść do Eleny,ale powstrzymuje go Bonnie.Zmartwienie ustępuje,a przychodzi zakłopotanie.Jeremy dotyka dłoni Bonnie próbując wyczuć puls.Szuka i szuka i nic.-Bonnie...
-Tak wiem...-zwiesza głowę,a po jej policzku spływają łzy.Podnosi wzrok.-Zrobiłam to dla ciebie...Jestem martwa,ale to jedna z wielu konsekwencji.
Bonnie znika jak też Silas,Elena i Kol.Łowca zostaje sam spowinięty mgłą.Biała,mleczna substancja sprowadza Jeremy`ego do obłędu i w popłoch.Zaczyna obracać się w różne strony upadając na ziemię.
***
Rebekah siedzi sztywno oparta o krzesło na przeciwko braci.Patrzy się pusto z wzrokiem utkwionym również w stale pustym wzroku Klausa.Parska krótkim śmiechem.
-Naprawdę sądzisz,że Caroline zgodzi się pojechać do Nowego Orleanu?Myślisz,że wytrzymam z nią,a ona ze mną?A co z...jak jej tam?Hayley?A nie,czekaj,nie żyje.Zapomniałam...przepraszam-posyła bratu złośliwy uśmiech.
-Jesteś straszna-przyznaje Klaus,a Elijah obmierza ich oboje wzrokiem na przemian.-Naprawdę nie wiem jak Marcel wytrzymał z tobą przez te lata...-śmieje się.
-Marcel?Chrzanić go,nienawidzę jego...
-XXI wiek Bekah,tak to się teraz mówi-Klaus zaczyna się śmiać szalenie.
In Bas So-teen-too Ara-ma-eet
~♦KlausoKolholiczka♦~
Mam nadzieję,że ten Rozdział 13:Cisza przed burzą wam się spodobał.Nawiązując do rozdziałów,powyższy rozdział jest PRZED OSTATNIM ROZDZIAŁEM.Tylko został nam jeden,Rozdział 14: In Bas So-teen-too Ara-ma-eet.Ciekawi was pewnie z kąd cytat Klausa z 4x14 Down the Rabbit Hole,a z tąd,że można go przetłumaczyć na: "Jeśli tylko mówisz po Aramiejsku",co sprowadza nas do jednej jedynej rzeczy od której wszystko się zaczęło,a mianowicie...
THE FIVE.
Cudowny. Zabieram się za ostatni.
OdpowiedzUsuń