sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział 4 :Prawda,która nadeszła zbyt późno

Kolejny ciepły dzień.Promienie słoneczne przedzierają się przez zasłony do salonu.Oświetlają twarz blond włosego chłopaka i wtulone i wtulonej w jego bok brązowowłosej dziewczyny.
Klaus obudził się wcześnie i od razu miał uśmiech zadowolenia.Uniósł prawą dłoń i zaczął głaskać Hayley po głowie.Dziewczyna czując dotyk przebudziła się,ale nie otwierała oczu.Przełknęła ślinę i dopiero teraz otworzyła oczy podpierając się na łokciu.
-Och,księżniczka już wstała.To może teraz księżniczka powie mi co Katerina ma w planach?-Klaus wyprostował się i usiadł,a za raz po nim Hayley.


-Jak sobie książę życzy.-Wzdycha.-To zaczęło się w Nowym Orleanie.Wyjechałam bu szukać informacji o moich rodzicach.-Hayley spojrzała na Klausa szczerze,a potem opowiedziała mu resztę historii.-...i powiedziała mi,że mi pomoże.
-No tak.Cała Katerina.Oferuje pomoc,a potem ucieka jak co do czego przyjdzie.Coś jeszcze?-Klaus pyta ją.
-Nie.Tylko tyle.
***
Wyspa.Cała ósemka stoi na skarpie nad jeziorem.Wszyscy są podenerwowani.Caroline spogląda w dół i otwiera szerzej oczy.Odsuwa się o metr dalej.
-I co?My mamy tam ot tak skoczyć?-dopytuje.
-Tak Barbie-odpowiada jej Rebekah.
-Dobrze Barbie-Caroline patrzy na nią,a potem z tęgą miną skacze nad urwiskiem,kilkadziesiąt metrów w dół.
Przerażona Elena patrzy na Rebekę,która posyła jej od niechcenia leniwy uśmiech.
-Caroline!-Woła Elena skacząc z rozbiegu.
Pozostała szóstka idzie na skarpę.Shaney patrzy nad urwisko i zaczyna wyliczać na palcach szepcząc.Spogląda na nich.
-Dla nas,dla mnie,Bonnie i Jeremy`ego jakoś godzina wspinaczki.Dla was,wampirów to co innego-mówi Shaney.
-Biorę wiedźmę-Rebekah staje obok Bonnie i łapie ją za rękę.Posyła Bonnie uśmiech i w rozbiegu bierze ją na plecy i skacze.
-Rebekah!-Warczy starszy z braci Salvatore.-Dobra jak tak robimy to ja chcę łowcę-wampirzym tępem staje przed Jeremym.
-Co?O nie!Co to to nie!-Zaprzecza Jeremy.
-Za późno!-Damon skacze wraz z Jeremym.
-Nie!
Stefan patrzy na profesora i czeka na jego znak.
-Zostało nas tylko dwoje-Stefan patrzy na przerażonego Shaney`a.
-Jestem gotowy-odpowiada.
W tej chwili,w mignieniu oka skaczą.Spadają tak długo,że ma się wrażenie jakby to była godzina wspinaczki.Lądują.Shaney i reszta otrzepują ubranie z pyłków naniesionych przez skoki.Po otrzepaniu odwracają się za siebie i spoglądają na wielką dziurę prowadzącą zapewne do jamy,gdzie znajduje się Silas.
***
Tyler przechodzi pomiędzy ulicami Mystic Falls trzymając w dłoni w telefon.Przesuwa palcem po ekranie w górę i w dół.Wybiera numer Caroline.Jest sygnał.
Caroline idąc żwirowaną drogą słyszy sygnał telefonu.Wyciąga komórkę z jeansów i spogląda na ekran.Uśmiecha się widząc napis "TYLER".Zadowolona odbiera.
-No cześć!Przepraszam,że nie dzwoniłam,ale tu na wyspie nie ma zasięgu-Caroline podnosi nogę i zaczyna się wspinać po ścieżce prowadzącej do otworu jaskini.
-Nic nie szkodzi.Kiedy wracacie?-Tyler skręca w lewo i przystaje.Patrzy na dom Eleny,gdzie z daleka widać cienie Hayley i Klausa.Tyler napręża mięśnie.
-Jutro.Tak sądzę,a co?
-A nic.Po prostu tęsknię,nie wolno nawet tęsknić?-uśmiecha się krzywo.
-Wolno,wolno.Tyle,że...-Nagle Caroline poślizgnęła się i zjechała metr w dół.Komórka rozpadła się w drobny mak.
-Caroline!-Krzyczy Elena.
-Caroline!?-Tyler czeka na odpowiedź,ale gdy nie nadchodzi rozłącza się i chowa telefon do kieszeni.
Wampirzym tepem zbliża się do idącej w jego stronę Hayley.Idzie z nią krok w krok.
-Ciekawa noc była,prawda?-pyta ją.
-Tyler!Przestraszyłeś mnie!-Hayley przystaje i udaje przestraszoną.
-Nie udawaj Hayley.Wiem co się święciło.Po co to było?
-Bo Katherine jest na wyspie.-Posyła mu uśmiech i odchodzi.
Tyler stoi osłupiały,nic do niego nie dociera.
***
Shaney wraz z pozostałymi wchodzi do ciemnej jaskini.W pierwszej chwili miało się wrażenie,że nagle z ciemności wyłoni się zeschnięty wampir.Mylili się,bo po zapaleniu przez Bonnie ognia ujrzeli głęboką,czarną dziurę.
-Co teraz?-pyta Bonnie.
-A teraz...-mówi Shaney.-Teraz trzeba tylko zejść na dół.
-Co?Oszalałeś?!Nie ma mowy!-krzyczy Damon rozkładając ręce.
-Zachowujesz się jak dziewczyna Damonie-stwierdza Rebekah.
Shaney wyciąga z plecaka długa,na oko pięcio metrową,grubą linę.Przywiązuje jeden koniec do swojego tłowia,a potem spogląda na innych dając im znak,że mają zrobić to samo.
Gdy wszyscy zrobili to co im mówił przywiązał wszystkie liny do swojej i zerknął na otchłań studni.
-Teraz-mówi schodząc na ścianę studni.Przez chwile sprawdza czy liny mają się dobrze.-Teraz!
Wszyscy kolejno schodzą.Caroline była ostatnia .Natrafiła na obluzowany kamień,dzięki czemu pozostali opadli kilka centymetrów w dół.
***
-I co teraz?Zamierzasz torturować mnie?-Klaus szczerzy się do Tylera.
-Nie.Zrobię coś o wiele gorszego-Tyler zakłada ręce na klatkę.-Teraz zadzwonisz do Eleny,aby dała ci Caroline.A,gdy odbierze powiesz jej,że spałeś z Hayley.-Podnosi brwi ku górze,a widząc zadziwioną minę Klausa uśmiechnął się.-Dzwoń,no już.
-Po co?Pewnie i tak jej to nie obchodzi-mówi zakłopotany.
-Bo...Bo wiem,że Caroline cię kocha.Wiem to i choć zaprzecza też to wie.
Klaus na słowa Tylera wyciągnął komórkę i wybrał numer Eleny.Czekał,aż sygnał ustanie i Elena odbierze.Już miał rezygnować,gdy usłyszał w słuchawce żeński głos.
-Czego?-Elena pyta krążąc dno studni i kopiąc kamień.
-Chcę porozmawiać z Caroline.Proszę,oszczędź mi tortur i daj mi ją do telefonu.
-Oj no dobrze...-wzdycha.-Caroline!-Wyciąga w jej kierunku rękę z telefonem.
-Tak?-Caroline uśmiecha się i mówi melodyjnie.
-Caroline...-Zaczyna Klaus.-Chciałem ci coś powiedzieć.
-No niby co?Ktoś umiera,ty umierasz?O czekaj już wiem...zabiłeś Tylera!
-Spałem z Hayley.-mówi chrapliwym głosem.
-Ty co?Jak to...Ty z nią...Co?!Jak ja tam wparuję to ci nogi z...-Nie skończyła,bo zanikł sygnał.Chodziła w te i z powrotem przyspieszając.-Cholera!
***
Caroline chodzi w kółko podenerwowana,gotowa naskoczyć na każdego kto stanie jej na drodze.Elena tym czasem rozmawia z Damonem,a Stefan tylko im się przygląda.Bonnie wraz z Jeremym mówią o konsekwencjach rzucenia zaklęcia  z mapy łowcy,a Shaney rozkopuje piach.Ociera pot z czoła.
-Możecie mi pomóc szukać czegoś na kształt wejścia?-pyta Shaney.-Czegoś nienaturalnego...-Spogląda na ziemię,a jego oczy natychmiastowo się szerzej otwierają.-...albo idealnie geometrycznego koła.
Rebekah podchodzi bliżej Shaney`a i podąża za jego wzrokiem.
-To co otwieramy to wejście,nie?-pierwotna pyta z entuzjazmem zakładając ręce na piersi i przytupując nogą.

4 komentarze:

  1. Bardzo mi się podoba. Widzę, że dołączyłaś parę momentów z ostatnich odcinków TVD. Czekam na piąty i wiesz co wolę byś ty go napisała nie będę ci nic proponować. Chciałabym tylko wiedzieć co zrobi Caroline z Klausem. Czekam na kolejny :*
    Dziękuję za przeczytanie rozdziału i komentarz <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedzieć ci szczerze coś,ale tak naprawdę szczerze?To tak naprawdę ten rozdział miał być dłuższy,a na końcówce rozdziału Caroline miała spuścić manto mojej psince :***,ale miałam brak weny,a nie chciałam zepsuć rozdziału(choć i tak pisałam go na braku weny) i nie chciałam przede wszystkim kazać czekać wam tak długo.Kocham cię mocno,całuję i pozdrawiam @SisofNK

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Katerino...ja i talent?Ja to pusta laska której się nudzi.!Ale dziękuję za komentarz.

      Usuń