Minął dopiero jeden dzień od śmierci Kola,a mam wrażenie,że minęły setki lat jak nie wieki.Czuję kujący mnie w serce ból.Rozpacz oraz poczucie winy...Pytaniem jest tylko to,czemu ja,która nienawidziłam Kola mam teraz wyrzuty sumienia?Czemu to mnie niszczy od środka?Prawda jest taka : Kol był dla mnie miły,nic mi nie zrobił,a ja go zabiłam.Co prawda przez Jeremy`ego,ale zabiłam.Taka jestem.Jestem potworem i zabójcą w jednym..."
Elena odłożyła pamiętnik z długopisem w środku na parapet okna.Z miną poczucia winy spoglądała na wietrzny dzień przez okno.Co chwila jednak przymykała powieki i wspominała wczorajszą rozmowę z Kolem.Po dłuższej chwili zgarnęła dziennik i znów zaczęła pisać.
"...Dziś wszystko się zmieni.Dziś zaczyna się prawdziwa,pozbawiona zasad,walka.Walka o lekarstwo,które może nie istnieć.Każdy z nas jest w stanie poświęcić wszystko i wszystkich.Nie zważając na konsekwencje.Chcę tego lekarstwa,ale bardziej od tego pragnę bezpieczeństwa bliskich.Jestem w stanie porzucić poszukiwania jeśli ktoś ma umrzeć,jeśli umrze..."
***
Tego ranka słońce wschodziło dosyć szybko i gładko.Rozpościerało swoje promienie na wszystkie kierunki. Wiatr kołysał drzewa i dawał znać,że dzień będzie wietrzny.
Ciepłe żółto-pomarańczowe promienie słoneczne wpadały przez okna do salonu.Oświetlały i ożywiały przedmioty.Jednak nie zmienia to poczucia śmierci.Stolik z alkoholem i szklaneczkami stoją nie tknięte,martwe.Pozbawione życia.
Promienie docierają do Rebeki,która stoi oparta o biurko,na którym znajdują się kołek z białego dębu i sztylet.Sztylet,którym miała zaledwie przedwczoraj zabić Kola.
"To jest właśnie problem dzisiejszych ludzi.Stracili wiarę i niewiedzą co im zagraża"
Oświetlają twarz blondynki dodając jej świeżości.Rebekah wzdychając ciężko podnosi głowę i spogląda w dal.Ciemną otchłań,która spowija wszystko.Śmiech,smutek,radość,a nawet łzy.Gorzkie,przepełnione żalem po stracie kogoś bliskiego.To wszystko połączone w jedno daje niewyobrażalny ból.Tak wielki,że zmusza do wyłączenia uczuć.Odcięcia się od reszty świata.
***
Kol idzie przez pusty salon domu Rebeki.Szedł lekkim i pospiesznym krokiem.Minę ma swobodną,luźną z lekkim uśmiechem.Zbliżał się do drzwi wyjściowych,gdy nagle wyszła mu na przeciw blond wampirzyca.
-Wybierasz się gdzieś?Dobrze robisz-Rebekah staje i zakłada ręce na piersi.Posyła Kolowi wredny uśmieszek.-Nik nie będzie zadowolony.
-Powiedziałem mu,że nie tknę chłopaka.Nie zrobiłem tego-posyła jej uśmiech rozkładając ręce.
-Och,doceni twoją pomysłowość.
Rebekah kiwnęła głową pozwalając Kolowi przejść parę kroków.W mgnieniu oka chwyciła sztylet i przystawiła go do pleców brata.Chwyciła go za ramię i przycisnęła mu ostrze sztyletu do pleców.
Kol natychmiastowo stanął z przerażoną miną.
-Naprawdę mnie zasztyletujesz?
Rebekah przełknęła ślinę.
-Gdy to zrobię zauroczenie na Damonie minie i wszystko się skończy.
-W takim razie nie będziesz lepsza od Niklausa.Sztyletowanie rodzeństwa,gdy się z nim nie zgadza...-zawiesił głos i przełknął ślinę.Spoważniał.-Co się stało z tą rodziną?Elijah nie pokazuje się,bo tak jest zniesmaczony waszymi kłótniami.To lekarstwo nas zniszczyło.
Nastała cisza,oboje Rebekah i Kol stoją w bez ruchu.
-Ta rodzina dawno została zniszczona.Przed lekarstwem-rzekła Rebekah.
Po dłuższej chwili w wampirzym tępie Kol obrócił się w stronę Rebeki.Przyłożył jej do piersi kołek z białego dębu.Rebekah zaskoczyła się i westchnęła.
-Kol...
Kol trzyma zaciśniętą dłoń na kołku.Patrzy na wampirzyce zajadle.Po chwili "odlatuje" na ścianę poruszając obrazem.
-Sądzę Kol,że powinieneś już iść...-Klaus zrobił hardą minę,a Kol zniknął.
***
Słońce oświetlało twarz blondynki.Rebekah nadal stała oparta o blat biurka.Pochyliła głowę i z łzami w oczach patrzała na dwa przedmioty,które mogły ją zabić.Pozwoliła by łzy popłynęły po policzkach.
Były palące,bo był w nich ból i rozpacz.Płynęły jak strumień.Samotne,małe stróżki.Pierwotna zacisnęła mocno oczy i zrzuciła wszystko z biurka.Czując obecność innego wampira wyprostowała się i otarła resztki wyschniętych łez.Westchnęła głośno.
-Czy ty naprawdę nie rozumiesz słów "Idź,bo cię zabiję"?-Obraca się w stronę brązowowłosej wampirzycy.
-Chciałam cię przeprosić.Za to,że zabiłam twojego brata-Elena podchodzi do Rebeki.
-Tyle,że to nie możliwe Eleno...
-Dlaczego?
-Bo to nie mnie lecz Kola powinnaś przepraszać!-Rebekah krzyczy podbiegając do Eleny i łapiąc ją za szyję.
-Wiem,ale...
-Nie ma ALE!-Ukazuje kły i żyłki charakterystyczne dla wampira.-On nic ci nie zrobił!Był dla ciebie miły,aż za miły!A ty go po prostu zabiłaś!-Przyciska ją do ściany.
Elena zaczyna kaszleć,a Rebekah puszcza ją rozpłakując się.Upada na kolana i zakrywa dłońmi twarz.Szlocha.Elena podchodzi do niej,klęka i obejmuje ją.
-Ćśśś...-uspakaja ją.-Wszystko będzie dobrze.Wiem co ci może poprawić humor.
-Ciekawe co-Rebekah podnosi głowę.-Co to?
-Klaus...
-On?!Żartujesz?!-Wstaje.
-Nie.Powiem ci tyle,że musisz iść do mnie.Tam sama zobaczysz o co mi chodzi.
-No niech ci będzie...
Obie uśmiechają się do siebie i wychodzą.
***
Klaus stoi oparty o sofę w salonie Gilbertów.
Ma przeraźliwie przenikliwy wzrok oraz słuch.Uśmiecha się sam do siebie słysząc jak Tyler i Caroline wchodzą do domu.
-No proszę proszę...Kogo moje oczęta widzą-Tyler podchodzi do bariery,z Caroline,która dzieli ich od Klausa.-Pierwotną psinkę,która nie może wyjść z budy.Jaka szkoda,że nie będziesz mógł mnie zabić.A to czemu?Bo,gdy będziemy mieć lekarstwo to wleję ci je do gardła,a potem...
-Zabijesz?-Klaus prychnął śmiechem i podszedł do bariery.Spojrzał na Caroline,a potem na Tylera.Posłał mu arogancki uśmiech.-Polecam topienie.Nie ma to jak walka o ludzki oddech,twoja matka coś wie o tym Tylerze...-podchodzi do bariery.
Tyler był gotów naskoczyć na Klausa,ale Caroline ruchem ręki go powstrzymała.Sama składając ręce jak do modlitwy.
-Ty naprawdę jesteś tak durny czy tylko udajesz?Każdy by się tobą pobawił,a potem cię zabił.
-Och,no racja!-Posłał jej uśmiech,a potem spojrzał za Tylera i Caroline.
Stał tam Damon z Stefanem,a obok nich Jeremy i Bonnie.Każde z nich było poważne.Ciszę przerwało westchnienie Damona z słowami "O nie!".Właśnie w tej chwili weszły Elena i Rebekah.
-Jaka szkoda,że Brutus nie może iść z nami-blondynka staje przed nim.-Naprawdę nie żałuj.
-Jaka piękna delegacja...-Klaus z uśmiechem na twarzy rozgląda się.-A gdzie profesorek...jak mu tam...Shaney?Tak,to jego tu brakuje...
-O zamknij się Nik!-Rebekah roześmiała się.-A wiesz kto jedzie?Caroline!Twoja dziewczyna!
-To nie moja dziewczyna!
-A co ty na to bym ją zabiła?
-Rusz ją,a cię...
-Zasztyletujesz mnie?Daruj sobie.
Damon,Jeremy i Stefan o mal nie wybuchli śmiechem.Bonnie skarciła ich wzrokiem.
-Będziecie się kłócić czy idziemy?-Bonnie spojrzała na nich.Rebekah i Klaus odesłali jej uśmiech.
-Idziemy-pierwotna przeciskając się wyszła,a potem kolejno cała reszta.
***
Cała siódemka szła ulicą na zachód od domostwa Gilbertów.Wszyscy szli spokojnie,ale z lekkim pośpiechem.Nim się obejrzeli słońce już zachodziło dając piękny zachód słońca.Cisza dawała znać,że za raz,za sekundę nadarzy się coś.Rebekah na chwilę przystanęła znów wspominając Kola i chwile wspólnie z nim spędzone.
-Ej ty!Barbie Klaus!Idziesz czy zostajesz?!-Damon nawołuje ją.
Rebekah podnosi głowę i wampirzym tępem dorównuje kroku innym.Idą tak w kolejnej ciszy,głuchej acz kolwiek nie niepokojącej.Nagle stają jak osłupiali,gdy na ich drogę wybiega zdyszany Shaney.
-Gotowi?-pyta profesor.
No witam Was kochani bardzo serdecznie.Niezmiernie się cieszę,że mogę Wam udostępnić pierwszy rozdział historii o Silasie.Mam nadzieję,że wam się spodoba ten rozdział oraz następne.Będę się starała dodawać rozdziały co tydzień[piątek,sobota lub niedziela],ale wiecie jak to z weną bywa.Więc nie mogę być pewna.A więc by Was tu nie zanudzać na dole znajdziecie filmik,który moim zdaniem uwydatnia naturę Klausa.
Filmik nosi tytuł: "Klaus and Elena-Kill me I`m a monster".
Życzę miłego oglądanie oraz czytania: ~♦KlausoKolholiczka♦~
Wspaniały rozdział. Zapraszam na mojego bloga : http://cursed-and-damned-savior.blogspot.com/ w którym piszę opowiadanie o Katherine Pierce. Oraz zapraszam do polubienia mojej strony na fejsie : https://www.facebook.com/pages/Pami%C4%99tniki-Wampir%C3%B3w-to-nie-serial-to-styl-%C5%BCycia/323000497802587 . Czekam na kolejny rozdział .♥
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło,że ci się podoba.Mam dobrą wiadomość taką,że właśnie Rozdział 2 : W dziczy już ma pierwszą część napisaną.Czekam aż wena ruszy i biorę się do roboty.
UsuńŚwietnie piszesz :) zapraszam do mnie http://katherine-pierce-i-klaus.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńi oczywiście oczekuję kolejnego rozdziału ;)
No dziś właśnie dodaję.Sprawdź po 18.00
UsuńSuper rozdział. Podziwiam cię za długość :3 Będę tu zaglądać :* A i też zapraszam do mnie, wybierzesz sobie który chcesz do czytania ;)
OdpowiedzUsuńHej Olcia,dzięki czemu usunęłaś nk?
Usuń