Bonnie wyciąga czysto białe świece z swojego plecaka i rozkłada je w równomiernym kole.W środku pentagramu stanął do połowy goły Jeremy,a tuż przed nim Bonnie.
Bonnie przełyka śliną na oznakę tego,że się boi,a Jeremy przytulając ją daje jej znak,że wszystko będzie dobrze.Odsuwają się od siebie i oboje patrzą na siebie szczerze.
Bonnie z wielkim trudem unosi lewą dłoń,od serca,i przykłada ją do nagiej piersi Jeremy`ego.Zaciska usta i zaczyna wypowiadać po łacinie zaklęcie zawarte w mapie łowcy.
Po niedługim czasie pod stopami każdego zaczyna trząść się ziemia,a wkrótce cała studnia.Ziemia pod stopami Jeremy`ego i Bonnie rozstępuje się,a potem linia rozstępu biegnie ku Rebece,Elenie,Caroline,Shaney`owi,Stefanowi i Damonowi.Każde z nich,zaczynając od pentagramu,spada wraz z gruzami pod ziemię.Kamienie i kamyki obijają im twarz.Lądując lądują na gruzach studni.Wstają cali pokaleczeni,brudni i obolali.
***
-Z kąd to wiesz?Niby z kąd możesz to wiedzieć?Przecież nic nie mówiła-Klaus krąży po pokoju.
-Wiem to,bo widzę jak na ciebie patrzy.To w jaki sposób z tobą rozmawia.To wszystko...-Tyler patrzy na Klausa i wchodzi do salonu,poza barierę.-Jeśli chcesz to mnie zabij.
-Nie-patrzy na niego skruszonym wzrokiem.-Nie zrobię tego.
-Czemu?
-Bo ktoś kiedyś mi powiedział,że jeśli już chcesz być dupkiem to rób to celowo.Zabicie ciebie nic nie zmieni,a Caroline tylko się odwróci ode mnie.
-O mój Boże!-Wykrzykuje Tyler.-Ty masz serce.
-Tak,mam i nieliczni o tym wiedzą.
***
Okres dzieciństwa nie trwa od momentu narodzin do chwili osiągnięcia pewnego wieku.Nie jest tak,że dziecko dorasta i odkłada na bok swoje dziecięce sprawy.Dzieciństwo to królestwo,w którym nikt nie umiera.
Edna St. Vincent Millay (1892-1950),poetka amerykańska
***
-I co teraz?-Blond wampirzyca staje obok Caroline.
Caroline nadal zła na Klausa patrzy na Rebekę z ogromną pogardą.Posyła jej poirytowany uśmiech przepełniony złością i bólem.
-Rozdzielić się mamy?-dopytuje Caroline.
-Dobry pomysł.Damon idzie z Eleną,Stefan ze mną,a Bonnie i Jer razem.-Shaney zwraca uwagę na dwie blond wampirzyce.-A wy dwie...razem.
-Co?!-Wybucha Caroline.
-To ...idziemy-Rebekah nawołuje Caroline ruchem ręki by ta szła za nią.
-Dobra,ale jedna zasada.Żadna z nas nie ucieka,gdy się coś stanie,ok?
Rebekah kiwnęła głową na znak zgody podczas,gdy reszta dawno zagłębiła się w otchłań tuneli.Caroline niepewnym krokiem poszła w głąb tunelu rozglądając się w koło.
-Co to?-wyjęczały obie blondynki szeptem słysząc huk.
***
Tym czasem podczas,gdy Caroline i Rebekah umierały z strachu,Elena została uprowadzona,a Damon w najlepsze szedł dalej.Nic nie słyszał,a bynajmniej udawał,że nie słyszał.
***
-Czemu ci tak na tym zależy?Na byciu z Caroline?-Tyler siada obok Klausa z szklanką whisky.-Czemu to nie jest Hayley?
-Powiem ci jedno...-Klaus zaśmiał się i upił łyk trunku.-To bardzo proste.Caroline jest silną i niezależną kobietą,a nie jak inne.Ona jest jedyna w swoim rodzaju.Nikt nie jest taki jak ona.Nikt nie ma tak pięknych oczu,ani melodyjnego oraz władczego głosu.Ona jest...
-...idealna-dokańcza Tyler i upija trunek.-Znam to.Ale w twoim życiu była też inna kobieta...
-Tatiana...-wzdycha Klaus.
***
-A jeśli się nie uda?-Jeremy chwyta Bonnie za rękę.
-Uda się.Musi się udać,albo inaczej to wszystko pójdzie na marne-Bonnie przystaje i przekręca głowę w lewo.
Przed ich oczami u jawiła się ciemna,mroczna grota.W grocie znajdowały się zwykłe czarne kamienie oraz pył.I jedna najważniejsza rzecz...Silas.
Stary,dwu tysiąc letni,wyschnięty,pozbawiony krwi wampir.Trwał w bez ruchu,a jego dłonie zaciskały mocno palce na drewnianym pudełku.Cały był okalany cierniami.
Za raz do groty weszli Shaney i Stefan,Rebekah i Caroline,a na końcu Elena z Damonem.
-Silas...-Elena podchodzi bliżej otwierając szerzej oczy.
-Łał,nieźle gościa wysuszyło-Damon podchodzi wystraszony i pstryka Silasa w nos.
-Och,zamknij się-pierwotna podchodzi do niego.
***
Ogień i lód
Jedni mówią,że świat zniszczy ogień.
Inni,że lód.
Iż poznałem pożądania srogie,
Jestem z tymi,którzy mówią: ogień.
Gdyby świat zaś mógł dwakroć ginąć mógł,
Myślę,że wiem o nienawiści
Dość,by rzec: równie dobry lód
Jest,by niszczyć,
I jest go w bród.
Robert Frost (1874-1963)
***
-Opowiedz mi o niej-Tyler rzuca w stronę Klausa woreczek krwi.
-Mógłbym,ale po co?-Odpowiada mu łapiąc woreczek z krwią.
-Bym mógł dowiedzieć się o tobie więcej.Może zaprzestałbym nazywać cię mianem łajzy.
Klaus uśmiecha się żartobliwie i gwałtownym ruchem twarzy odrywa zapięcie woreczka i zaczyna sączyć z niego krew.Gdy już kończy pić rzuca pusty woreczek w kąt i siada na kanapie.Poklepuje puste miejsce obok siebie,tym samym nakazując Tylerowi usiąść.
-Usiądź to ci powiem.
Tyler powoli z zadowoleniem zasiada obok Klausa.
-Słucham-mówi.
***
Piękne wysokie wzgórza zasłane kolorowymi kwiatami.Słońce prażyło wszystkich i wszystko.Cisza.Nic nie słychać prócz odgłosów natury.
Przez łonkę biegnie para młodych kochanków.Chłopak biegnie za dziewczyną.
-Niklaus...-dziewczyna przystaje i daje się złapać.Słychać jej nieprzerwany oddech zanoszący się śmiechem.
-A tu cię mam.-Mówi chłopak.-Nie uciekaj mi,bo Ayanna zabroni nam się widywać-ujmuje twarz dziewczyny i całuje ją subtelnie i namiętnie.
(...)
Po twarzy Klausa spłynęła jedna gruba łza.Otarł ją smętnie,ale na nic.Zaraz posypała się kolejna.
***
Elena podchodzi coraz bliżej zeschniętego Silasa,a Damon spogląda z powagą na Rebekę.Ta kiwa głową i on też.Damon wampirzym tępem podchodzi do Eleny i skręca jej kark.
-Damon!-krzyczy oburzony Stefan.
-Przepraszam,ale nic z tego panno Pierce-Damon ociera wargę rękawem zwracając się do leżącej na ziemi Katherine.
Rebekah w szybkości światła podniosła ciało Katherine i przykłada jej szyję do ust Silasa.
Śmiejąc się pierwotna nagle puszcza kark wampirzycy.Zaskoczona zabiera lek i ucieka,a za nią reszta załogi.Silas otwiera oczy.
(...)
Wszyscy zjawili się na plaży przy łodzi.Na łódce czeka na nich Elena.Wszyscy pospiesznie wsiadają na łódź i odpływają.
***
-Kocham cię Tatio...-Klaus ujmuje twarz dziewczyny.
-Ja ciebie też Niklausie...-Oddaje mu zaległy pocałunek.-Ethan...
-Co ci chodzi po głowie?
-Tak bym dała na imię naszemu synowi.
Tatia nasunęła dłoń Klausa na swój brzuch.Klaus momentalnie się uśmiecha.
***
Wspomnienia tak w strząsły Klausem,że wstaje i zapłakany przewraca stół.
-Czemu ja?!-Wykrzykuje.-Czemu to mnie spotkało?!Czemu wy wszyscy mnie nienawidzicie?!-Klaus wskazuje na siebie,a po chwili jego twarz zmienia się na zdziwioną bowiem w przejściu za Tylerem stanęła Caroline,a za nią Bonnie,Jeremy i Elena.Caroline posyła Klausowi złośliwy uśmiech.Trącając Tylera w bark podchodzi do Klausa.
-Wiesz czemu tak jest?-pyta go.-Bo jesteś łajzą biorącą wszystko co żyje i się rusza.Jak mogłeś?Jak mogłeś z nią spać?Po tym co przeszliśmy?Po tym jak ja rozmyślałam o tobie?Jak płakałam za tobą?Ty łajzo-Caroline kopie Klausa z kolanka i odpycha go tak,że przelatuje na drugi koniec pokoju.
-Eleno zrób coś-szepcze Bonnie.-Zrobi mu krzywdę.
-Spokojnie,on rozumie-mówi Elena.
-Ty wredna,chamska,arogancka,egoistyczna,nie dbająca o nic i o nikogo łajzo-Caroline tym razem kopnęła tak Klausa w twarz,że mu krew ciurkiem poleciała z nosa i ust.
Klaus patrzy z bólem błagalnie na blondynkę.
-Caroline...Proszę...
-Och,zamknij się!
Po serii kopnięć Klaus pada na podłogę nie przytomny w kałuży krwi.Z oczu Caroline pała czysta złość i wściekłość.